poniedziałek, 22 czerwca 2015

Chapter 20.

- Harry usiądź. Wkurzasz mnie jak tak chodzisz przede mną w kółko. - powiedziałam zirytowana. Jesteśmy w szpitalu blisko godzinę. Zaraz po tym jak Nele zabrała karetkę my przyjechaliśmy tutaj i cały czas czekamy na jakieś wiadomości. Z tego co na razie się dowiedzieliśmy to to, że Nel się obudziła i robią jej teraz badania.
- Przepraszam. Po prostu nie umiem usiedzieć na miejscu. - usiadł obok mnie przecierając dłońmi twarz co jak się domyślam było gestem zdenerwowania jak i bezradności.
- Zależy ci na niej, prawda?
- Bardzo. - westchnął. - Wiem, że na początku byłaś negatywnie nastawiona do tego, że ja i Nel się spotykamy. Doskonale sobie zdaje sprawę z tego za kogo mnie ludzie uważają, ale tak nie jest. Bardzo zależy mi na Neli.
- Ja również wiem, że jej zależy na tobie. - uśmiechnęłam się do niego delikatnie. Mam tylko nadzieję, że ciąża nie popsuje ich relacji. Widać po nich, że czują coś do siebie. Nie chciałabym aby teraz się rozstali.
- Mam taką nadzieję. - wymieniliśmy się promiennymi uśmiechami i nie odezwaliśmy się już czekając, aż ktoś w końcu powie nam co z Nelą.
Od dłuższego czasu nikt nie wychodził z sali. Nie chcę wiedzieć co myśli teraz Harry. Ja z pewnością jestem spokojniejsza, bo jestem pewna, że to wydarzyło się przez ciążę. Chciałabym mu to powiedzieć i uspokoić choć trochę, jednak obiecałam Neli, że mu nie powiem i muszę dotrzymać słowa.
To czekanie było wykańczające. Gdy już powoli przysypiałam na krzesełku nagle z pokoju wyszedł lekarz. Razem z Harry'm poderwaliśmy się do pozycji stojącej patrząc wyczekująco na doktora.
- Zrobiliśmy już potrzebne badania. Możecie do niej wejść jak chcecie.  - nie czekając na nic od razu wbiegliśmy do pokoju.
- Nela! Tak się martwiliśmy! - krzyknęłam podbiegając do dziewczyny leżącej na środku pokoju. Mocno się do nie przytuliłam na co się zaśmiała.
- Wszystko jest ok. Nic mi nie jest. - jak zobaczyła, że za mną stoi Harry uśmiech momentalnie zszedł jej z twarzy.
- Nel, chyba już czas. Nie uważasz? - spytałam przenosząc wzrok za chłopaka. Westchnęła ciężko, ale pokiwała twierdząco głową.
- Na co już czas? - spytał zdezorientowany Harry.
- Nie powiedziałam ci od razu, bo bałam się twojej reakcji... - spuściła wzrok na dłonie, które zaczęły jej delikatnie drżeć. Pogłaskałam ja delikatnie po ramieniu by dodać jej otuchy. - Harry... Ja-a... Ja jestem w ciąży. - mówiąc to zamknęła oczy jakby bała się co zobaczy. Spojrzałam na Harry'ego. Stał w miejscu bez ruchu, jego oczy wyrażały nic innego jak zdziwienie i szok.
- Harry. - próbowałam przywrócić chłopaka z powrotem na ziemię. Otrząsnął się i w zdenerwowaniu przyłożył dłoń do czoła.
- Jak długo wiesz? - pytanie skierował do Nel. Dziewczyna jak na zawołanie otworzyła oczy i spojrzała na chłopaka.
- Od niedawna. Jesteś na mnie zły?
- Nie wiem co mam myśleć.
- Jeżeli nie chcesz tego dziecka ja to zrozumiem. - spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Przepraszam... Ja. Ja muszę sobie to wszystko... Przepraszam. - powiedział i szybko wyszedł z pokoju. To było dosyć dziwne zachowanie. Spojrzałam szybko na Nel, która zdążyła się rozpłakać.
- Nel. Nela proszę nie płacz. Będzie dobrze, zobaczysz. Harry cię zostawi. Jestem tego pewna.
- Skąd możesz to wiedzieć? - wyszlochała.
- Musisz mi zaufać. - uśmiechnęłam się do niej.
- Dziękuję, że jesteś. - przytuliła mnie mocno. Siedziałyśmy tak chwilę dopóki do sali nie wszedł lekarz.
- Na dzisiaj starczy już wizyt. Jutro niech pani przyjdzie. Koleżanka powinna być wtedy wypisana.
- Dobrze . Przyjdę jutro. Zabiorę cię do domu. Trzymaj się. Będzie dobrze. - Złożyłam przyjaciółce szybki pocałunek na czole i wyszła z pomieszczenia.
Musiałam do mieszkania wracać na nogach, ponieważ przyjechałam tu z Harry'm a on jak widać nie przejął się za bardzo tym, że nie mam czym wrócić. Robiło się już powoli ciemno. Mogłabym zamówić taksówkę, ale wychodząc z domu nie pomyślałam o tym by zabrać portfel.  Czekało mnie około 20 minut drogi. Mimo, że nie jest to dużo, to jednak bałam się trochę iść sama. Jestem w końcu w mieście, którego za dobrze nie znam. Na ulicach wciąż był duży ruch dzięki czemu czułam się trochę pewniej. Wiadomo, że jak jest dużo ludzi to raczej nic mi się nie stanie. Tak myślę.
Jestem w połowie drogi, przynajmniej tak mi się wydaje. Nie orientuję się w tym mieście jeszcze najlepiej. W tym czasie zdążyło zrobić się ciemno, co dodatkowo utrudnia mi rozeznanie się w otoczeniu. Mijając kolejne z kolei skrzyżowanie usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Wystraszyłam się, ponieważ mógł to być znowu Max. Na szczęście to tylko Louis. Gdy odebrałam nie zdążyłam nawet się odezwać, bo ona zaczął krzyczeć do słuchawki:
- Gdzie ty jesteś? Byłem u ciebie w mieszkaniu i nikt mi nie otwierał.
- Louis, spokojnie. Byłam w szpitalu...
- Jak to w szpitalu?! Stało ci się coś?
- Daj mi dokończyć. - westchnęłam. - Byłam u Neli. Zemdlała i razem z Harry'm wezwaliśmy karetkę a potem do niej pojechaliśmy.
- Wracasz z Harry'm? Dzwoniłem do niego i nie odbiera.
-Nie, jak się dowiedział, że Nel jest w ciąży wyszedł i nie wrócił.
- Nel jest w ciąży?!
- Tak.
- To się porobiło... skoro nie wracasz z Harry'm to jak?
- Na nogach?
- Abigail! Nie możesz chodzić sama o tej godzinie sama! Powiedz mi gdzie jesteś. Przyjadę po ciebie.
- Nie. Jestem już nie daleko. Tak mi się wydaje... - ostatnie zdanie powiedziałam trochę ciszej, jednak nie wystarczająco by Louis tego nie usłyszał.
- Czyli nie wiesz jak wrócić? Abi! Jest późno, Michael w każdej chwili może cię dorwać, nie znasz drogi a mimo to idziesz na nogach. Naprawdę pogratulować ci rozumu to mało. Powiedz gdzie w tym momencie jesteś.
- Na skrzyżowaniu.
- Może dokładniej? - podałam mu ulicę przy której właśnie stałam a on odpowiedział, że mam się nigdzie nie ruszać, bo zaraz przyjedzie.
Stałam tak chwilę przy drodze czekając aż Louis podjedzie, jednak wcześniej stało się coś czego obawiałam się najbardziej.
- Witaj Abigail. - przede mną pojawił się nie kto inny jak Max. - Co za miłe spotkanie.
- Czego chcesz?
- Chyba powinnaś to wiedzieć.
- Zostaw mnie w spokoju. Co ja wam zrobiłam takiego? Mogliście mi nic nie mówić. Ja nawet nie chciałam nic wiedzieć.
- Jednak dowiedziałaś się. Nie ważne kto ci to powiedział.
- Michael kazał ci mnie znaleźć?
- Dokładnie. I teraz pójdziesz ze mną.
- Po co mi to mówił? Żeby mnie potem zabić?
- A co myślałaś, że cały czas chodziło o ciebie? Gówno prawda. Jemu tylko zależało na zemście a to, że jesteś jego córką ułatwiło mu sprawę.  Gdy pozbędzie się ciebie, będzie miał spokój z Tomem. - w moich oczach zaczęły zbierać się łzy.
- Nigdy się to wam nie uda! - krzyknęłam i zaczęłam uciekać. Słyszałam jak zaczął mnie wołać. Byłam pewna, że mnie goni. Próbowałam biec najszybciej jak tylko potrafiłam. Kondycje miałam taką sobie, ale pod wpływem adrenaliny dostałam przypływu energii. Gdy już myślałam, że udało mi się uciec zostałam powalona na ziemie mocnym uderzeniem w głowę. Później widziałam już tylko ciemność.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam w kolejnym rozdziale.
Myślałam, że uda mi się go napisać wcześniej, jednak dodaję go dopiero dzisiaj.
Dlaczego? Koniec tego roku szkolnego oficjalnie mogę nazwać najgorszym w moim życiu. Więcej pisać chyba nie muszę... Następny będzie NA PEWNO w tym tygodniu. Z racji, że nieoficjalnie zaczęły się już wakacje rozdziały będą 2 razy w tygodniu, nie wiem w jakie dnie, ale to się jeszcze ogarnie. 
Tak więc komentujcie, bo na pewno będzie tu się więcej działo. 
x

czwartek, 28 maja 2015

Chapter 19. Part. 2

W takich momentach najlepiej wrócić do czasów kiedy wszystko miało sens, kiedy nie przejmowało się niczym poza drobnostkami takimi jak otrzymanie szlabanu. Będąc małą dziewczynką byłam pozbawiona wszelkich problemów, niepotrzebnych stresujących sytuacji.
Ale czy jednak to było dla mnie dobre? No właśnie, tu chyba odpowiedzieć mogę tylko ja sama. Jestem idealny przykładem na to jak wszystko co było może się zmienić w jednej chwili. Czym sobie na zasłużyłam? Nie mam pojęcia. Jedno wiem na pewno, nikomu tego absolutnie nie życzę.
Chodząc po pobliskim parku, który na szczęście blisko kamienicy z której wyszłam, rozmyślałam nad całą sytuacją. Ciągle nie mogę złożyć tego w spójną całość. Ciągle wracam myślami do momentów, które wydarzyły się już w Londynie, zastanawiając się co by było gdyby coś potoczyło się inaczej. Nawet myślałam nad tym jak by było gdybym nie uciekła do Londynu. Czy mama i Tom powiedzieliby mi prawdę, czy ciągle żyłabym w kłamstwie. Czy dowiedziałabym się o tym co tak naprawdę robi Tom, kto jest moim prawdziwym ojcem? Ostatnio zdecydowanie za dużo rozmyślam.
Jeszcze jedna ważna sprawa. Louis. On pomimo tych wszystkich ostatnich wydarzeń jest największą zagadką. Teraz wiem, że nie spotkaliśmy się przez przypadek. Na samym początku go nie lubiłam. Jednak teraz mogę spokojnie powiedzieć, że się pomyliłam co do jego osoby. Miałam go za rozpieszczonego, pewnego siebie dupka, który myśli że wszystko mu można. Okazał się jednak całkiem normalnym, wrażliwym jednak ciągle pewnym siebie chłopakiem. Po jego dzisiejszych słowach nie mam pojęcia jak będą wyglądać teraz nasze relacje. Na pewno nie zamierzam go odtrącać, bo wiem że to byłoby najgorsze co mogłabym zrobić. Jednak nie jestem pewna czego on ode mnie oczekuje.
- Abi.- usłyszałam nagle za sobą głos Louis'a. Odwróciłam się i zobaczyłam go stojącego z widocznym wyraźnym współczuciem na twarzy. - Tom chce z tobą porozmawiać. Czuje się już lepiej.
- Moja mama ciągle tam jest?
- Tak. Ale jak chcesz to poproszę ją żeby wyszła.
- Nie. Dam radę. - uśmiechnęłam się delikatnie. Ta strona Louis'a zdecydowanie mnie oczarowała. Ruszyliśmy powoli do kamieniczki.
- Chcesz dzisiaj wrócić do Londynu? Pomyślałem , że będziesz chciała odpocząć trochę od tej całej sytuacji.
- Myślę, że to będzie chyba najlepsza opcja. Muszę sobie dać trochę czasu.
- Rozumiem. Wrócę z tobą. Tak będzie najbezpieczniej.
- A co z Nelą? Czy wszystko z nią w porządku?
- Tak. Nic jej nie jest. Powinna być teraz w drodze do Londynu z Harry'm.
- To dobrze. Martwiłam się o nią.
- Jej raczej nic nie groziło. Michael nie miał powodów żeby robić jej krzywdy. - chciałam już powiedzieć, że to nie ze względu na Michael'a lecz z powodu ciąży, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam przypominając sobie, że Nel chciała na razie zatrzymać to w tajemnicy.
W mieszkaniu panowała cisza. Zdziwiło mnie to, zwracając uwagę na to, że w środku były cztery osoby. Idąc za Louis'em doszłam do małego pokoju, gdzie na samy środku stało niewielkie łóżko a na nim poobijany Tom.
- Abi. - wyszeptał ledwo. Musiał się dopiero obudzić. Patrząc na to w jakim stanie się znajduje zrobiło mi się go szkoda. Pomimo wszystkich jego kłamstw ciągle jest dla mnie ważny. Był przy mnie w każdym trudnym momencie. Nie mogę go wykluczyć z powodu braku pokrewieństwa. Wiem, że był z pewnością najlepszym ojcem jaki mógł mi się przytrafić.
- Tato. - podeszłam szybko i od razu delikatnie wtuliłam się w jego tors.
- Przepraszam. Jest mi tak cholernie przykro. Nie chciałem wyrządzić Ci tyle krzywd. Zawsze chciałem dla ciebie jak najlepiej.
- Spokojnie. Nie będę Cie o nic oskarżać. Jednak chcę, żebyś mi wyjaśnij wszystko od początku do końca.
- Obiecuję, że wyjaśnię, ale jeszcze nie teraz.
- Rozumiem, gdy tylko będziesz gotowy to o tym porozmawiamy. Sama potrzebuję trochę odpoczynku. Jeszcze dzisiaj mam zamiar wrócić do Londynu z Louis'em. - Tom obdarzył Lou gniewnym wzrokiem.                                                                                                    
- Nie wiem czy to dobry pomysł. - powiedział zdenerwowany
- Nie rozumiem dlaczego masz z tym problem. Wcześniej są kazałeś mu mnie pilnować.
- Nie chcę się teraz z tobą kłócić. Jak coś to dzwoń. - odpowiedziałam i od razu wyszłam z pokoju. Będąc przy drzwiach wejściowych usłyszałam rozmowę Louis'a z Tomem.
- Wiem. Obiecuję, że nic jej się nie stanie.
- Ostatnio też tak mówiłeś.
- Nie darowałbym sobie gdyby coś ponownie mogło jej się stać.
- Uważaj na nią.
- Na pewno będę. - przysłuchiwałam się ich rozmowie, gdy z salonu wyszła moja mama. Nie Nie zawracając uwagi na jej wołanie wyszłam. Na razie nie chcę z nią rozmawiać. Gdy tylko wszystko sobie na spokojnie przemyślę i trochę od tego odpocznę dam jej szansę na rozmowę. Wyszłam przed klatkę i czekałam aż Louis w końcu wyjdzie i będziemy mogli wrócić do Londynu.

Droga zajęła nam coś około dwóch godzin. Niby nie tak dużo, jednak byłam strasznie zmęczona. Z Louis'em podczas jazdy nie rozmawiałam za dużo. Wymieniliśmy między sobą może kilka zdań. Będąc już pod drzwiami do mieszkania byłam już tak wyczerpana, że nie wiedziałam już co się działo wokół mnie.
- Abi. Chcę żebyś wiedziała, że naprawdę chciałem dla ciebie dobrze.
- Louis, proszę skończ. Nie mam już siły o tym rozmawiać.
- Wiem, ale to wciąż nie daje mi spokoju.
- Słuchaj. Jestem tu, nic mi nie jest. Nie mam ci tego za złe. Mogłam bardziej uważać.
- To na pewno nie była twoja wina.
- Dobra. Koniec. nie ma tematu. Zapomnijmy.
- Dobrze. Skoro tak chcesz. - uśmiechnął się. Zbliżył się do mnie. Nie miałam pojęcia co chciał zrobić. Rozłożył delikatnie ramiona i przyciągnął mnie do siebie. Wtulił się w moją szyję. Zdezorientowana na początku nie odwzajemniłam ego gestu, lecz szybko objęłam go rękami w pasie i przyciągnęłam bliżej. Taki niby zwykły gest a wywołał w moim brzuchu przyjemne uczucie w brzuchu jakby przeleciało przez niego stado motyli. Po dłuższej chwili odsunęliśmy się odrobinę od siebie. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Kolor jego tęczówek był hipnotyzujący. Ciężko było oderwać  od nich wzrok. Przybliż twarz do mojej. Wystraszyłam się trochę, jednak nie odsunęłam się. Jego usta delikatnie musnęły mnie w policzek i zaraz potem odsunął się i ruszył w stronę drzwi od swojego mieszkania.
Stałam jeszcze chwilę na korytarzu ciągle czując na policzku jego usta.
Gdy już się w końcu udało mi się ogarnąć, otworzyłam drzwi od swojego mieszkania.
Weszłam do środka i nie zdążyłam nawet dobrze rozejrzeć się po pomieszczeniu, ponieważ nagle pojawiła się Nel z krzykiem.  Rzuciła się na mnie i przytuliła, chyba trochę za mocno.
- Jak dobrze, ze już jesteś. Tak się martwiłam. Ciesze się, ze wróciłaś.
- Spokojnie. Nic mi nie jest. Stoję tu i mam się dobrze.
- Gdy tylko się dowiedziałam od zmysłów odchodziłam. Tak bardzo się o ciebie bałam.
- Już dobrze. Jestem cała o zdrowa. A teraz możesz mnie puścić.
- Aaa... Tak, tak już. - odsunęła się. Mogłam jej się teraz dokładniej przyjrzeć. Nie wyglądała najlepiej.
- Nela? Wszystko jest w porządku? Nie za dobrze wyglądasz. Pamiętaj, że teraz nie możesz się zaniedbywać. - spojrzała na mnie karcąco.
- Harry jest w salonie. - szepnęła.
- Przepraszam. Powinnaś mu powiedzieć, Ma prawo wiedzieć. - spojrzała na mnie smutna. Wiem, że nie jest to łatwe, ale lepiej będzie jak mu w miarę szybko powie. Będzie mieć wtedy pewność czy Harry był wart jej uwagi.
- Powiem jak będę gotowa, obiecuję.
- Dobrze, ale nie zwlekaj za długo.
- Wiem, wiem. Nie musisz mnie pouczać.
- Po prostu chcę twojego dobra.
- Ok. koniec. Chodź pójdziemy coś zjeść. Jestem strasznie głodna! - jej słowa wywołały u nie nie mały uśmiech.

Siedzieliśmy w trójkę w salonie i oglądaliśmy jakąś komedię w telewizji. Nela co chwilę chodziła do kuchni, żeby znaleźć coś do przekąszenia. Dziwię się, że Harry jeszcze nic nie zauważył.
Usłyszałam nagle dzwonek mojego telefonu. Na ekranie pokazał się zastrzeżony numer. Wyszłam na balkon by odebrać.
- Ha-alo? - spytałam nie pewnie.
- Witaj Abigail. Tak się cieszę, że odebrałaś.
- Max?- poznałam po głosie. Jedye co mnie dziwiło to skąd miał mój numer. Przecież Louis dzisiaj mi go zmienił.
- Dokładnie tak. Dzwonię by powiadomić Cię, że Michael jest nieźle wkurwiony. Szykuje na ciebie coś gorszego. Tym razem Louis i Tom ci już nie pomogą.
- Co ja wam zrobiłam?
- Ty nic, ale wiesz zdecydowanie za dużo, a takie osoby musimy zlikwidować.
- Co?! Nie mo... - nie zdążyłam dokończyć, bo usłyszałam sygnał zakończenia rozmowy. Stałam przestraszona na balkonie dopóki nie usłyszałam przestraszonego Harry'ego.
- Abi! Dzwoń na pogotowie! - słysząc o co mnie prosi szybko wbiegłam z powrotem do salonu. To co zobaczyłam przeraziło mnie jeszcze bardziej.
Na podłodze leżała nieprzytomna Nela.

----------------------------------------------------------------------------
W końcu udało się go napisać!
Niby skończyłam rozdział wcześniej, ale nie był miałam jak go dodać, ponieważ miałam małe problemy z internetem w domu.
Ten rozdział jest trochę dłuższy niż pozostałe, więc mam nadzieję, że trochę udało mi się odpracować zaległości. Następny już wkrótce.

wtorek, 12 maja 2015

Chapter 19 Part. 1

- Co masz na myśli? - czuję się jak idiotka. Wszyscy wszystko wiedzą tylko nie ja. Gdy już zaczynam coś w miarę rozumieć, znowu dochodzi kolejna informacja, która wszystko ponownie komplikuje. 
- Myślałaś, że on interesował się tobą z własnej woli? Głupiutka Abi. 
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałam.
- Twój kochany "tatuś" kazał mu pilnować żebyś nigdy się ze mną nie spotkała.
- Widocznie miał jakiś powód...
- Nie przerywaj mi! - krzyknął. Jego wyraz twarzy zmienił się. Teraz wyraża złość i zirytowanie.  - Wnioskuję, że chyba niewiele wiesz o Tomie.
- A powinnam?
- Nie jest taki za jakiego się podaje to na pewno.
- Ale za to mnie wychował...
- Skoro tak to dlaczego uciekłaś? - nie wiedziałam co odpowiedzieć. Spuściłam wzrok. - Tak myślałem. Cieszę się jednak, że to zrobiłaś. Było mi łatwo się z toba skontaktować. Nie musiałem się martwić, że Tom może mi to uniemożliwić.
- Dlaczego nie chciał, żebym się z tobą spotkała? W końcu jesteś moim ojcem... chyba?
- Na jego miejscu też bym ci nie pozwolił. - jego odpowiedź mnie lekko przeraziła. - Nie jestem dobrym kandydatem na ojca. Tom doskonale o tym wie. W sumie on wcale nie jest lepszy.
- W takim razie czego ode mnie oczekujesz?
- Na pewno nie tego co myślisz. Nie zależy mi na tobie. Zależy mi na tym żeby Tom w końcu się poddał. Jedyne czego pragnę to jego porażki. A wiem, że w ten sposób na pewno to osiągnę. I co najlepsze nie pozbędę się samego Tom'a ale Tomlinsona również.
- Co oni ci takiego zrobili?
- Po prostu się zamknij i rób co ci każę. - Przestraszona spuściłam głowę i nie odezwałam się już więcej. - Liczę na to, że niedługo się tu pojawią. Wtedy ich obezwładnimy, od początku wiedziałem że porwanie cię będzie dobrym sposobem na ściągnięcie ich tutaj. Mam tylko nadzieję, że nie wywiniesz mi żadnego numeru. Teraz wychodzę, a tobą zajmie się Brian. - Michael opuścił pomieszczenie a na jego miejsce przyszedł wysoki, bardzo umięśniony brunet. Wyglądał bardziej przerażająco niż mój ojciec, o ile mogę go tak nazwać. Brian patrzył na mnie z mordem w oczach. Bałam się cokolwiek odezwać. Ze strachu ciężko mi było nawet się ruszyć chociaż o centymetr.
Siedziałam tak już dłuższą chwilę, gdy nagle zza drzwi rozległ się spory huk. Na dźwięk strzału podskoczyłam delikatnie w miejscu. Modliłam się aby to był Tom albo Louis. Jednak nie chciała bym żeby coś im się stało. Brian lekko zdezorientowany podszedł do drzwi. Gdy miał je otworzyć, one nagle zostały wręcz wyrwane z framugi. Przerażona skuliłam się i zamknęłam oczy, bojąc się dalszego przebiegu zdarzeń. Z daleka ciągle było słychać krzyki, strzały i inne przerażające odgłosy. Na moim ramieniu poczułam dłoń. Mimowolnie zadrżałam. W dalszym ciągu bałam się otworzyć oczy, nie wiedząc co mogę zobaczyć. Ręka z mojego ramienia przeniosła się na moje plecy. Zaś drugą ktoś chwycił mnie pod kolanami. W delikatny sposób zostałam uniesiona do góry.
- Możesz otworzyć oczy. - Usłyszałam szept do ucha. Wiedziałam kto to jest. Więc nie myśląc zbyt dużo od razu spojrzałam na trzymającą mnie postać. Pierwsze co ujrzałam to błękit jego oczu. Wyczytać można w nich ulgę, radość.
- Wszystko w porządku? - spytał zmartwiony. Kiwnęłam delikatnie głową, choć nie była to do końca prawda. Jednak nie chciałam teraz o tym z nim rozmawiać. Najważniejsze żebyśmy stąd jak najszybciej wyszli. Wyszliśmy na korytarz, powoli się rozglądając czy nie ma tu kogoś. Jedyne czego się bałam to to, że Michael może gdzieś tu być. Na szczęście udało nam się bez problemu wyjść z budynku. W samochodzie czekał na nas Liam. Nie mogliśmy jednak jeszcze odjechać bo reszta jeszcze nie wróciła. Czekaliśmy kilka minut, gdy zobaczyliśmy jak wychodzą dwie sylwetki a dokładnie Niall i Zayn. Zaraz po nich wyszło trójka jednak jeden był niesiony przez pozostałą dwójkę. Nie byłam za bardzo w stanie stwierdzić kto to, gdyż jego głową zwisała bezwiednie w stronę ziemi.
- Kurwa! - krzyknął Louis i szybko wybiegł z samochodu. Liam tylko patrzył przestraszony w tamtą stronę. Ja natomiast nie wiedziałam co miałam zrobić. Louis pomógł chłopakom w przeniesieniu mężczyzny w kierunku naszego auta. Gdy otworzył drzwi zauważyłam kim był poszkodowany.
- Mój Boże!!! - krzyknęłam i pomogłam włożyć Toma do środka. Louis wsiadł na przednie siedzenie i samochód natychmiast ruszył do przodu. Chwyciłam Toma delikatnie by nie rzucało nim po tylnich siedzeniach. Z przerażeniem spojrzałam na jego klatkę piersiową. Po koszulce sączyła się czerwona ciecz.
- Louis trzeba szybko zabrać go do szpitala!- krzyknęłam zdenerwowana. Nie chciałam go stracić. Pomimo, że nie zawsze mieliśmy dobre kontakty to nadal był moim ojcem, który mnie wychował i chciał mnie chronić.
- Nie możemy go tam zabrać, ale spokojnie nic mu nie będzie. Zabierzemy go do domu i tam zajmie się nim mój kumpel, jest lekarzem. - odetchnęłam z ulgą. Nadal bałam się o Toma, ale słowa Louisa odrobinę podniosły mnie na duchu. Po kilku minutach byliśmy przed jakąś kamienicą na przedmieściach. Wysiedliśmy i w trójkę wprowadziliśmy Toma do budynku. W mieszkaniu czekał już na nas młody, wysoki blondyn. Gdy tylko nas wpuścił od razu zajął się raną taty. Ja za to usiadłam w kuchni przy stole i nie byłam nawet w stanie się ruszyć, powiedzieć coś. Siedziałam tylko patrząc w ścianę na przeciwko. Nawet nie zauważyłam kiedy obok mnie usiadł Louis. Położył rękę na moim ramieniu i zaczął delikatnie pocierać, jakby chciał mnie pocieszyć. Spojrzałam na niego a on uśmiechnął się lekko.
- Od teraz będzie lepiej, mogę ci to obiecać. - powiedział i w drugą rękę chwycił moją.
- Nie obiecuj jak nie jesteś pewny czy tak rzeczywiście będzie.
- Czemu jesteś ta negatywnie nastawiona?
- Pytasz poważnie? Właśnie zostałam uratowana od gościa, który tak naprawdę jest moim ojcem i chciał się odegrać na tobie i moim ojcu, który nim tak naprawdę nie jest. I ty pytasz czemu jestem negatywnie nastawiona? Co jest z tobą nie tak?
- Przepraszam. Po prostu wiem, że nic ci nie grozi i chcę żebyś o tym wiedział. nie pozwolę, żeby ktoś znowu zrobił ci krzywdę. A Michael nigdy już się do ciebie nie zbliży.
- Dziękuję. Jednak nie rozumiem dlaczego ci tak zależy?
- Bo zależy mi na tobie. - spojrzałam na niego zdziwiona. Zawsze się kłóciliśmy, zawsze mówiłam mu, że go nie lubię, byłam na niego wredna. A teraz on mi mówi, że mu na mnie zależy? O co tu chodzi? - Przepraszam jeżeli dziwnie to zabrzmiało. Chodziło mi o to, że czuję potrzebę zapewnienia ci bezpieczeństwa. Prawdopodobnie przez to porwanie. To była moja wina i zdaję sobie sprawę z tego jak bardzo wtedy zawaliłem. Jeszcze raz cię przepraszam. - przez cały czas patrzył mi prosto w oczy. Widziałam, że mówił prawdę. Naprawdę było mu przykro. Może jednak jest taki za jakiego go miałam na początku. Pomimo kilku wad jest naprawdę w porządku.
- Abigail! - usłyszałam krzyk. Odwróciłam się i zobaczyłam tam osobę, której w ogóle się tu nie spodziewałam.
- Mamo? - w jej oczach widziałam łzy. Podbiegła do mnie i od razu rzuciła mi się w ramiona. Niepewnie odwzajemniłam uścisk. - Co tutaj robisz?
- Zadzwonili do mnie. Wiem wszystko. Spokojnie już jest dobrze. - próbowała mnie pocieszyć. Odepchnęłam ją delikatnie od siebie.
- Czemu nic nie wiedziałam? Dlaczego ukrywałaś przede mną, że Tom nie jest moim ojcem? Czym sobie zasłużyłam na tyle kłamstw?
- Abi... - nie wiedział co odpowiedzieć. Mogłam się tego domyśleć.
- Dobra nie ważne. Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. - chciała coś powiedzieć, ale zdążyłam wyjść z mieszkania.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie!
Chciałam bardzo przeprosić za tak długą nieobecność. Ale zrozumcie, jestem w szkole średniej i brakuje mi po prostu czasu. Ten rozdział pisałam dokładnie dwa miesiące. Gdy tylko znalazłam chwilę i miałam wenę, pisałam. Jednak ciężko było znaleźć tyle czasu by w miarę szybko skończyć.
Następny postaram się dodać w ciągu tygodnia. Nic nie obiecuję, ale spróbuję.
Tak więc to tyle. To do następnego! :)

wtorek, 3 lutego 2015

Chapter 18.

- Czy ty nie potrafisz wykonać jednego głupiego zadania?! Czego nie rozumiesz w słowach "Nie pozwól Miechael'owi dorwać Abi"?!
- Musiałem wyjsć na chwilę, nie była sama. Mówiłem, że ma siedzieć w domu i się nigdzie nie ruszać.
- Miałeś jej pilnować! - Tom był juz naprawdę wkurzony.
- Wiem, spokojnie znajdziemy ją. Zrobie wszystko by nic jej się nie stało.
- Wierzę Ci, ale jeżeli on jej coś zrobił, nie żyjesz Tomlinson.
- Zdaję sobie z tego sprawę.
- Przyjadę najszybciej jak się da. Zacznij już jej szukać. - nie zdążyłem odpowiedzieć, bo zakończył rozmowę.
- Louis, przepraszam. - usłyszałem zza siebie cichutki głos Neli. Spojrzałem na nią zdziwiony. Łzy spływały po jej policzkach. 
- Za co? - spytałem marszcząc delikatnie brwi.
- To moja wina. Wiedziałam, że ma nie wychodzić, mimo to zostawiłam ją. - głos jej drżał. 
- Nela spokojnie. Nie mogłaś tego przewidzieć. To jest moja wina. Nie powinienem wychodzić i zostawiać was samych. - próbowałem ja pocieszyć. Nie mamy teraz czasu na użalanie się nad sobą, musimy ją znaleźć. Co najgorsze Michael mógł ją już dawno wywieść z miasta. 
Jedno jest pewne, łatwo nie będzie.
- Czy ja moge jakoś pomóc? Nie mogę bezczynnie siedzieć wiedząc, że może jej się coś stać.  - spytała Nel. Nie mogąc odmówić dziewczynie skinąłem głową zgadzając się na jej prośbę.
- Zadzwoń do Harry'ego. Powiedz mu co się stało i każ im jak najszybciej tutaj przyjechać.- skinęła głową wyciągając telefon z kieszeni spodni i wychodząc z pokoju.
Po około trzech godzinach pojawili się chłopcy. Niall od razu podjął próbę namierzenia Michael'a. Strasznie trudno było zlokalizować jego aktualne położenie. Niby mamy znajomości umożliwiające sprawdzenie wiele rzeczy jednak w tym przypadku sprawa nie wyglądała za ciekawie.
Chodziłem nerwowo po pokoju czekając na jakiekolwiek wiadomości. Jak zwykle nie pozwolili mi się "wtrącać". Uważali, że jestem zbyt nerwowy i nieprzewidywalny. Nie potrafią zrozumieć, że nie mogę tak po prostu usiąść i czekać. Nie jestem cierpliwym człowiekiem.
Liam z Niallem wpatrują się w komputer co chwilę coś tam przyciskając i wymieniając między sobą pojedyńcze wyrazy od czasu do czasu.
Zayn co chwilę gdzieś dzwoni. Harry siedzi z Nel na kanapie próbując pocieszyć dziewczynę. 
Nagle ktos z impetem wbiegł do salonu. Tom rozejrzał się po pomieszczeniu i gdy tylko mnie zobaczył od razu szybkim krokiem do podszedł. Nie zdążyłem zareagować bo dostałem z pięści w twarz. Zachwiałem się lekko, policzek zaczął pulsować.
- Ciesz się, że nie dostałeś mocniej. - wysyczał oddalając się ode mnie o kilka kroków. Spuściłem głowę doskonale rozumiejąc jego zachowanie. Zasłużyłem sobie. - Macie już coś ? - spytał już spokojniejszy. 
- Bardzo ciężko go znaleźć, ale robimy co tylko się da. - odpowiedział mu Liam. 
- Trzeba ją znaleźć najszybciej jak się da. Domyślam się jego zamiarów. I nie wygląda to dla nas dobrze. 
- Myślisz, że w ten sposób chce od nas coś wyciągnąć?- odezwał się Harry.
- Na pewno chce wykorzystac to, że nie byłem szczery wobec Abigail. Założe się, że juz próbuje jej wcisnąc jakiś kit jak to że nic nie wiedział o swojej córce, albo że nie mógł się z nią nigdy skontaktować. Może też wypytywać się jej o nas, czy coś wie. Mam nadzieję, że nie uda mu sie za dużo zrobić. - chłopcy kiwnęli głowami i wrócili do poszukiwań. Ja natomiast nie mogąc dłużej czekać postanowiłem się przewietrzyć. Otworzyłem drzwi tarasowe i wyszedłem na podwórko za domem. Pod ogrodzenie z prawej strony stała mała drewniana ławeczka. Nie myśląc długo usiadłem na niej wpatrując się tępo przed siebie.
Nie wiem ile tak siedziałem, ale nagle usłyszałem jak Niall mówi coś do mnie. Nie chciało mi sie go jakoś słuchać. Jednak ocknąłem się gdy szturchnął mnie w ramię.
- Co?- spytałem zbyt ostro. 
- Dzięki, że mnie słuchasz. - powiedział z sarkazmem. Przewróciłem na to oczami. - Skoro nie chcesz na pomóc to nie. - dokończył wstając z ławki.
- Poczekaj. Co?- poderwałem się i dobiegłem do niego.
- Znaleźliśmy prawdopodobnie Michael'a. Myślałem, że będziesz chciał ją odzyskać. Nie mylę się prawda? - nie odpowiedziałem tylko szybko pobiegłem do domu. Wszyscy spojrzeli się na mnie jak wpadłem nagle do środka. 
- No na co czekacie. Szybko musimy jechać! - krzyknąłem.
- Louis? Na pewno chcesz tam jechać? - spytał niepewnie Liam.
- Tak. Już wystarczy że przy Katy nie mogłem być. Chcę się rozliczyć z tym dupkiem. - wysyczałem. Liam westchnął na moje słowa, jednak skinął głową i kazał reszcie wychodzić.  Weszliśmy do auta i Liam zaczął opowiadać jaki plan udało mu się wymyślić. 
------ Perspektywa Abigail -----
Otwieram oczy próbując zlokalizować miejsce w którym jestem. Leżę na małym łóżku w równie małym pomieszczeniu. W pokoju była tylko komoda łóżko, drzwi i okno. Nie pamiętam kompletnie nic. Nie wiem jak tu trafiłam. Co się stało? 
Ostanie co sobie przypominam to rozmowa w parku z Miachael'em. Jak się tu znalazłam? A najważniejsze gdzie jest "tu"? 
Słysząc otwierające się drzwi poderwałam się z łóżka. Do pokoju wszedł nie kto inny jak Miachael. Chciał coś powiedzieć, ale zdążyłam go uprzedzić.
- Gdzie jestem?
- Spokojnie Abi. Jesteś u mnie.
- Dlaczego nic nie pamiętam? Czego ode mnie chcesz? 
- Nie za dużo tych pytań?
- Chyba mam prawo wiedzieć. 
- Aha czyli tak się bawimy. - na jego twarzy pojawił się przebiegły uśmieszek. Zaczynam się go bać. Nie znam go, nie wiem co może mi zrobić.
- Wypuść mnie! 
- Nie mam takiego zamiaru.
- Dlaczego mnie tu trzymasz? Co ja takiego zrobiłam? - mój głos załamywał się z każdym słowem.
- Chcę sobie spokojnie porozmawiać ze swoją córką. 
- Chyba nie myślisz, że teraz ci w to uwierzę. - prychnęłam.
- To co powiedziałem ci w parku było prawdą. Nie kłamałem. 
- W takim razie co ja tu robię? 
- Nie chciałem, żeby na ktoś przeszkodził. Nawet mogę się założyć, że już cię szukają. - zachichotał. Byłam zdezorientowana. Nie miałam pojęcia co on mówi. 
- Nie powiedziałaś Louis'owi, że się ze mną spotykasz prawda?
- Skąd znasz Louisa'?
- Wiem więcej niż ci się może wydawać. A Louis nie jest tą osobą za jaką się podaje słońce. 
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam ponownie po dłuuugiej przerwie. Przepraszam, że dodawałam ten rozdział tak długo, ale miałam powód a nawet dwa.
Po pierwsze miałam strasznie dużo popraw w szkole codziennie jakieś sprawdziany czy kartkówki, po prostu nie wyrabiałam. 
A drugim powodem jest przeniesienie Confidenta na Wattpad. Chciałam zaczekać z nowy rozdziałem do momentu jak dodam wszystkie rozdziały na wattpad i jak uda mi się tam już wszytko ogarnąć. Tak więc gdy już wszystko poszło po mojej myśli dokończyłam dzisiaj rozdział i go dodaję. Nie jest on tak dobry jak bym chciała, ale najważniejsze, że w ogóle jest. Postaram dodawać się teraz częściej, obiecuję. Nowy rozdział będzie jeszcze w tym tygodniu.

wtorek, 30 grudnia 2014

Chapter 17. / Szczęśliwego Nowego Roku!

- Przepraszam, ale to chyba pomyłka.
- Nie. Jestem, że to właśnie o ciebie chodzi.
-Ale.. Jak? Przecież... Jak ty jesteś moim tatą to kim jest...?
-Rozumiem, że ciężko ci to zrozumieć, ale nie martw się ja też dowiedziałem się nie dawno. A dzwonie do ciebie, żeby zaproponować spotkanie. Dowiedziałem się, że jesteś w Birmingham. Ja przyjechałem tu dzisiaj służbowo.
- Nie wiem... - Nie mogę się z nim spotkać, po pierwsze to chyba za wcześnie, a po drugie Louis w życiu się nie zgodzi, żebym wyszła.
- Abigail, bardzo chciałabym cię poznać. Proszę, zależy mi na tym spotkaniu.
- Nie jestem pewna czy mogę. - mój głos robi się coraz cichszy.
- Chcę poznać swoją córkę Abigail. - tak, to zdecydowanie za duży szok jak dla mnie. Nie wiem czy się zgodzić. A co jeżeli to jest jakiś żart? Jak ktoś chce mnie wrobić?
- Skąd mogę mieć pewność, że to nie są żarty?
- Musisz mi zaufać. Naprawdę nie chcę, żeby to tak odbierała. Rozmawiam z tobą całkowicie poważnie i chcę abyś się ze mną spotkała. - jest poważny. Gdyby to były żarty byłoby to słychać.
- Dobrze spotkam się z tobą. O której i gdzie? - spytałam. Chyba warto zaryzykować. Może naprawdę jest moim ojcem o którym nie wiedziałam.
- Wiesz gdzie jest Calthorpe Park?
- Nie mam pojęcia.
- Hmm. Kieruj się na University of Birmingham.
- Dobrze spróbuję znaleźć. O której?
- Za dwie godziny?
- Pasuje mi.
- Dziękuję, że się zgodziłaś. Nawet nie wiesz jak się z tego powodu cieszę.
- Ja również. - odpowiadam i słyszę dźwięk zakończenia rozmowy.
Całkowicie się już gubię. Z każdym dniem jest coraz gorzej. Czy wszystko w moim życiu musi być tak pogmatwane?
Louis nie chce mi w dalszym ciągu nic powiedzieć. Nela chyba coś wie, bo dziwnie się zachowuje ostatnio i wiem, że to na pewno nie przez ciążę a to dlatego że zmieniła się przed nią. Problemy z moim tatą. Właśnie... Skoro moim tatą jest Michael to kim jest Tom? I czemu to przede mną ukrywali?
To jest zdecydowanie za dużo jak na tak krótki okres czasu. W życiu bym nie pomyślała, że tyle rzeczy może się pokomplikować.
Siedziałam w salonie około godziny. Louis zdążył wrócić do domu. Jednak kiedy próbował ze mną porozmawiać ja go zbywałam mówiąc, że nie jestem w nastroju na żadną rozmowę. Nela też próbowała w jakikolwiek sposób porozumieć. Nie odpowiadałam na żadne pytania, ciągle próbowałam jakoś ogarnąć tą sytuację w jakiej się nieustannie gubię.
Krążyłam trochę po mieście, pytając przechodniów jak dotrzeć do tego parku. W około 40 minut dotarłam na miejsce. Udało mi się tak w miarę idealnie dojść na miejsce. Usiadłam na ławce, czekając aż on się pojawi. 
Długo to jednak nie trwało. Kilka minut później obok mnie znalazł się mężczyzna dość wysokiego bruneta o jasno niebieskich tęczówkach.

Na szczęście Louis ponownie wyszedł dzisiaj z domu, tłumacząc się że musi coś jeszcze załatwić na mieście. Wykorzystując to, że Nel poszła do łazienki ubrałam się szybko i wyszłam na spotkanie z Michaelem.
- Cieszę się, że przyszłaś. - powiedział z lekkim uśmiechem. - Powiedziałam, że będę więc jestem. - I jestem ci za to ogromnie wdzięczny. - Skąd wiesz, że jesteś moim ojcem?- Dowiedziałem się przez przypadek. - przypadek? I ja mam w to uwierzyć?- Jak to?- Spotkałem ostatnio twoją matkę. Chciałem z nią porozmawiać, ale ona nie była zbyt chętna. Musiałem dowiedzieć się dlaczego do mnie tak wrogo nastawiona. Nie wiem czy ci mówiła, ale była ze mną 19 lat temu. Spotykaliśmy się, byłem w niej zakochany. Jednak ona po bodajże 4 może 5 miesiącach się ze mną rozstała nie tłumacząc jaki jest tego powód. Tak więc, popytałem kilku osób i dowiedziałem się, że ma 18-letnią córkę. Wystarczy połączyć to wszystko w jedną całość. - Skąd masz pewność, że jestem twoim dzieckiem? Może mama cię zdradziła. - Myślisz, że twoim ojcem jest Tom, tak?- No tak mi się wydaje...- Mylisz się. Twoja matka zaczęła się z nim spotykać dopiero rok po twoim urodzeniu. - Skąd to wiesz?- Od jednego znajomego. - Nie wierzę. Nie... Oni by mnie nie okłamali...- Przykro mi. - z moich oczy wypłynęło kilka łez. - Spokojnie wszystko będzie dobrze. 
----- Perspektywa Louis'a -----Po powrocie do domu, chciałem porozmawiać z Abi. Wszedłem do salonu jednak jej tam nie było. Następnie skierowałem się do jej pokoju, który również był pusty. Zauważyłem światło w łazience, odetchnąłem z ulgą. Wróciłem do salonu czekając aż wyjdzie. Odwróciłem się, gdy drzwi się otworzyły. Jednak z łazienki wyszła Nela, nie Abigail.- Gdzie jest Abi? - spytałem przerażony.- Jak wchodziłam do łazienki siedziała w salonie. Nie ma jej?- Nie. Nie mówiła ci nic czy gdzieś wychodzi, albo coś?- Nie przypominam sobie. - Kurwa... - przeklinam przecierając ze zdenerwowania dłonią po twarzy. - Louis, czy jej może się coś stać? - spytała przestraszona Nel. - Obawiam się, ze tak. - słysząc moje słowa zasłoniła usta dłonią jednocześnie upadając na sofę stojącą obok. Wyciągam telefon i wybieram numer Abi. Nie odbiera... Kurwa! Kurwa! Kurwa!Dzwonie ponownie. Nadal nic. Zostaje tylko jedna opcja. Po chwili słyszę jego głos po drugiej stronie urządzenia.- Tom, mamy problem.- Jaki? Co się stało?- Michael ma Abi.

----------------------------------------------------------------------------------------

Zawaliłam, wiem. Przepraszam. 
Nie będę się jakoś specjalnie rozpisywać. 
Jedyne co mam do napisania to to, że nie miałam weny. Próbowałam coś napisać, ale nie mogłam.
Jeszcze raz przepraszam.
Jednak od was ja też czegoś wymagałam i zawiodłam się lekko. Myślałam, że komentarze chociaż się utrzymają w tej samej liczbie jednak one tylko spadają. Wyświetlenia nie, nawet udało się dobić 4300 co mnie bardzo cieszy, ale komentarzy za dużo w dalszym ciągu nie ma.
Dobra nie ważne.

Chcę wam jeszcze wszystkim podziękować za cały rok 2014. Cieszę się, że są osoby, które czytają oba moje blogi.
Ten rok był szczególny dla mnie jeżeli chodzi o blogi.
Zaczęłam pisać Confidenta, który podoba sie bardziej od poprzedniego, trafił też na spis. Zrobiłam zwiastuny do obu blogów. Dobiliście do ponad 4000 na obu blogach.
Życzę wszystkim zajebistego, wystrzałowego i hucznego Sylwestra!
Aby rok 2015 był lepszy od obecnego.
Jestem wam ogromnie wdzięczna za to, że byliście i mam nadzieję na to, że wciąż będziecie i chociaż odrobinę wspomożecie mnie w pisaniu kolejnych rozdziałów.
Tak więc... Szczęśliwego nowego roku!!!

niedziela, 14 grudnia 2014

Chapter 16.

Po wejściu do środka zamknęłam cichutko za sobą drzwi. Podeszłam do zlewu, odkręciłam wodę i przepłukałam delikatnie twarz.
Dlaczego on to zrobił?  Myślałam, że już wszystko sobie wyjaśniliśmy. Gdy już wszystko było tak jak być powinno oczywiście coś musiało się zepsuć. Nie potrafię go zrozumieć. Chyba chce ponownie skomplikować naszą relacje od nowa. 
Siedziałam w łazience kilka, a może nawet i kilkanaście minut. Cieszyłam się, że Louis nie próbuje w żaden sposób ze mną teraz kontaktować. Niezręcznie byłoby mi teraz z nim rozmawiać. 
Chciałabym, żeby Nela już przyjechała. Nie byłabym z nim teraz sama. Tak bardzo boję się go zobaczyć, ale nie mogę tu wiecznie siedzieć. Poza tym zaczynam się robić głodna. W moim brzuchu burczy coraz głośniej. Nagle usłyszałam delikatne pukanie do drzwi.
- Abi, wyjdź w końcu, pizza ci wystygnie. - powiedział cicho Louis. Po wspomnieniu o pizzy mój brzuch wydał z siebie nieprzyjemny dla mnie odgłos.
Podniosłam się i podeszłam do drzwi nie pewnie naciskając na klamkę. Powoli je otworzyłam, wychylając głowę by sprawdzić czy Louis ciągle stoi gdzieś w pobliżu. Moje obawy się sprawdziły, stał obok drzwi czekając aż wyjdę. Niepewnie wyszłam z pomieszczenia. Louis patrzył na mnie, próbował chyba mnie ośmielić uśmiechając się delikatnie. Odwróciłam wzrok i wyminęłam go kierując się do kuchni gdzie prawdopodobnie znajduje się pizza, którą tak bardzo chcę teraz zjeść.
Słyszałam, że poszedł za mną. Nie wiem czemu, powinien zauważyć że nie chcę z nim teraz zostawać w jednym pomieszczeniu. Wiem, że to był tylko pocałunek, ale ja po prostu nie chcę żeby nasze relacje, które udało się naprawić się znowu zepsuły.
Weszłam szybkim krokiem do kuchni i prawie się rzuciłam na pudełko z pizzą. Chwyciłam jeden kawałek i niczym się nie przejmując włożyłam go do ust. Z każdym kęsem czułam jak mój brzuch się uspakaja. Przy drugim kawałku usłyszałam za sobą cichy chichot. Obróciłam się a przy drzwiach do kuchni zobaczyłam Louisa opartego o blat ze skrzyżowanymi rękami. Patrzył na mnie rozbawiony. Nie rozumiałam co go tak śmieszy. To, że byłam głodna? Co w tym takiego zabawnego?
- Co cię tak bawi?- spytałam z pełną buzią co troszkę śmiesznie zabrzmiało. Louis zaśmiał się głośniej.
- Jeszcze nigdy nie widziałem dziewczyny rzucającej się na jedzenie.- odparł ciągle rozbawiony.
- Nigdy głodny nie byłeś?- spytałam podirytowana. Gdybym to ja się śmiała to nawet boję się pomyśleć co by zrobił.
- Nie o to mi chodzi. - jego poczucie humoru zaczynało mnie irytować coraz bardziej.
- Nie ważne.-  powiedziałam wymijając go, po czym weszłam do salonu. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Jego zachowanie jest dla mnie jednym wielkim znakiem zapytania. Odniosłam wrażenie, że to co niedawno się wydarzyło nie miało miejsca.
Usiadłam na sofie w dalszym ciągu konsumując kawałek pizzy. Usłyszałam ciche kroki za sobą, ale postanowiłam to zignorować.
- Abi.- powiedział stojąc tuż za mną, Milczałam, nie chcę rozmawiać. - Porozmawiajmy. - prosił. W jego głosie usłyszałam niepewność, skruchę i chyba ...strach? Zrobiło mi się go trochę żal, ale to nie zmienia tego, że nie mam zamiaru się do niego odezwać. Patrzyłam tępo w ścianę przede mną na której wisiał telewizor i kilka białych półek. Leżało na nich sporo książek jak i płyt z filmami i jak mi się wydaje nagraniami z koncertów przeróżnych zespołów i wokalistów. Wcześniej nie zauważyłam tego jak dużo ich było. Półki zajmowały połowę ściany, która mała nie była.
- Abi. Odezwij się, proszę. - uniósł lekko głos stając obok mnie i przeszywając mnie swoimi błękitnym tęczówkami. Westchnęłam ciężko przenosząc na niego wzrok.
- Nie mamy o czym rozmawiać. - powiedziałam cicho, chyba za bardzo. Louis przymrużył oczy przyglądając mi się dokładnie.
- Ab, przepraszam za wtedy poniosło mnie, ale po prostu nie mogłem się powstrzymać. - usiadł obok mnie patrząc bez przerwy w moje oczy. - Rozumiem, dlaczego tak się zachowujesz i nie mam do ciebie o to pretensji, ale musisz zrozumieć też mnie. Ja po prostu... Odkąd pierwszy raz cię pocałowałem, czekałem tylko na kolejną taką okazję. Na prawdę przepraszam jeżeli ci się to nie spodobało. - spuścił głowę patrząc na podłogę. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Najzwyczajniej nie spodziewałam się takiej wypowiedzi z jego strony. Czekał na to? Czy to znaczy...? O matko... Zatkało mnie, nie mogę wydusić z siebie żadnego słowa.
- Louis... Ja... - nie mogłam złożyć sensownego zdania.
- Rozumiem, jesteś na mnie o to zła. Masz do tego prawo. Chciałaś przerwać, ale ja na to nie pozw...
- Nie, Louis spokojnie. - przerwałam mu. - To prawda jestem zła, ale chyba zareagowałam troszkę za ostro. Nie powinnam cię tak ignorować. Powinniśmy to sobie na spokojnie wyjaśnić. Ja nam to nie umożliwiłam. - podniósł głowę zaskoczony. Wyglądał jakby w ogóle się takich słów nie spodziewał.
- Nie. Miałaś prawo tak zareagować. - powiedział.
- Skończmy ten temat, ok? Zachowujmy się tak jakby tego nie było. - uśmiechnęłam się do niego. Zauważyłam u niego wymuszony uśmiech, jednak udałam że tego nie widzę. Czy on nie chce zapomnieć? Nie ważne...
Przez resztę dnia spędziliśmy wylegując się w salonie.

----- Następnego dnia -----

Jadłam śniadanie, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Chciałam wstać i pójść otworzyć, ale uprzedził mnie głos Louis'a, że on to zrobi. Wróciłam do jedzenia, ale nie dane mi było skończyć ponieważ do kuchni wpadła z krzykiem Nela.
- ABI!!! - podbiegła i przytuliła się dno mnie. - Tak bardzo tęskniłam. - zachichotałam na jej słowa. - Widziałyśmy się dwa dni temu. - powstrzymywałam się przed śmiechem.
- To były najdłuższe dwa dni w moim życiu. - powiedziała z wyrzutem. Zerknęłam na Louisa stojącego w wejściu do kuchni. Był rozbawiony tą sytuacją. Tak samo jak ja powstrzymywał się od śmiechu.
- Louis. - zwróciła się do chłopaka. - Zaniesiesz mi torbę? - spytała z wielkim uśmiechem. Westchnął ciężko, ale poszedł do przedpokoju i chwycił walizkę a potem skierował się po schodach na piętro.
- Co ty tu właściwie robisz? I jak tutaj przyjechałaś?- wypytywałam dziewczynę.
- W sumie nie wiem po co tu jestem. Harry wczoraj przyszedł i powiedział, że do jutra mam spakować kilka najważniejszych rzeczy. Na początku myślałam, że mnie gdzieś zabiera, ale jak powiedział, że jadę do ciebie to troszkę się zdziwiłam. - mówiła z dziwnym wyrazem na twarzy. - A no i on mnie tu przywiózł po czym powiedział, że on musi wrócić do Londynu.
- To dziwne... - już miałam jej zadać kolejne pytanie, ale do kuchni wszedł Louis.
- Ja na chwilę wychodzę. Za niedługo wrócę. - powiedział i tyle go widziałyśmy.
- Harry już wie?- spytałam, gdy miałam pewność, że Louis nie usłyszy.
- Nie... - odwróciła wzrok.
- Nel nie ukryjesz tego przed nim, kiedyś zauważy.
- Wiem, ale nie mam pojęcia jak mu to powiedzieć. Boję się, że nie będzie tego dziecka chciał.
- Uważam, że za bardzo się przejmujesz. Jak powie, że go nie chce to będzie tylko oznaczać, że nie jest ciebie wart, a co do maluszka to możesz zawsze liczyć na mnie. - uśmiechnęła się do mnie i wtuliła się we mnie. Odwzajemniłam ten gest jednocześnie delikatnie głaszcząc ją po plecach.
- Dziękuję ci. Jesteś najlepsza. - odsunęła się i odetchnęła głośno. - Idę się rozpakować. Kto wie ile tu będziemy. - pokiwałam głową i wróciłam do śniadania o którym już dawno zapomniałam. Zrobiłam zaledwie dwa gryzy kanapki i usłyszałam dzwoniącą komórkę, na dodatek moją. Szybko ją odnalazłam i chwyciłam odbierając bez patrzenia na to kto dzwoni.
- Halo?
- Abigail?- usłyszałam niski męski głos.
- Tak. Z kim rozmawiam? - spytałam niepewnie.
- Jestem Michael. Na pewno się trochę zdziwisz, ale jestem twoim ojcem i od razu cie uprzedzę. Nie to nie są żadne żarty.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam ponownie.
Przepraszam, że tak w ostatnim czasie zaniedbałam tego bloga i macie prawo być na mnie źli. Co kompletnie mnie nie zdziwi. Jednak musicie też się postawić na moim miejscu. Nie jest łatwo być na architekturze, prowadzić dwa blogi, do tego dochodzą mi różne wyjazdy z chóru. Nie wyrabiam już z tym wszystkim. Nawet zaczęłam zaniedbywać odrobinę koleżanki z gimnazjum. Naprawdę z każdym dniem jest mi coraz gorzej. I jeszcze dodatkowo ostatnio nie miałam kompletnie weny. Nie byłam w stanie napisać nawet jednego zdania, bo poprawiałam je kilkanaście razy.
Na szczęście niedługo przerwa świąteczna i będę mieć więcej czasu i może uda mi się nadrobić trochę z rozdziałami.
Tak więc, nie wiem jeszcze kiedy nowy rozdział, ale będę się starała napisać go jak najszybciej.

wtorek, 25 listopada 2014

Chapter 15. Part 2.

Przeczytałam tą wiadomość kilka razy, rozmyślając nad jej słowami. Kto to napisał? Skąd ma mój numer telefonu? Czego chce? – to tylko kilka pytań, które teraz były w mojej głowie.
Siedziałam na kanapie wpatrując się w wyświetlacz telefonu ciągle skupiona na tekście. 
- Za pół godziny przywiozą pizzę. – usłyszałam za sobą głos Louis’a. – Wszystko w porządku? – spytał patrząc podejrzliwie. Odłożyłam szybko telefon i pokiwałam twierdząco głową. Spojrzał na mnie dziwnie, ale nie toczył tematu dalej, za co jestem mu wdzięczna
Od dłuższego czasu siedzimy w ciszy wpatrując się w telewizor. Wiem, że Louis mi nie uwierzył, widzę to po nim. Co chwilę zerka na mnie patrząc z przymrużonymi oczami. Jednak ja nie mam zamiaru mu powiedzieć. Ja też mam prawo nie mówić mu o wszystkim. Co prawda nie wiem co mam zrobić z tą wiadomością, ale to nie zmienia faktu, że mu nic nie powiem. Zdaję sobie sprawę z tego, że to trochę dziecinne, jednak chcę udowodnić sobie, że sama sobie poradzę z taką sytuacją. Mam też obawy, że on może coś wiedzieć na ten temat, szczególnie dlatego, że w tej wiadomości ktoś wspomniał o nim.
- Nie wytrzymam. – krzyknął Louis. Podskoczyłam lekko na sofie ze strachu. Nie spodziewałam się jego wybuchu. – Powiesz mi o co ci chodzi? – spytał przeszywając mnie swoim gniewnym wzrokiem.
- O nic mi nie chodzi. – pisnęłam delikatnie przerażona. Louis podniósł się z fotel i usiadł obok mnie. Spojrzałam na niego pod denerwowana.  Błagam nie pytaj o nic więcej… Nie pytaj!
Spojrzał w moje oczy, był poważny, chyba nawet za bardzo. Powstrzymuje się przed wybuchem.
- Zanim wyszedłem było wszystko ok. Musiało się coś stać, że tak się zachowujesz.
- Ale co ja takiego robię?
- Nie odzywasz się, jesteś nieobecna. Dlaczego? – cały czas patrzy prosto w moje oczy.
- Louis nic się nie stało. – westchnęłam próbując ukryć mój brak talentu aktorskiego. Nigdy nie byłam dobra w kłamaniu.
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?- ściszył głos prawie do szeptu.
- Naprawdę nic…
- Nie wierzę. Czy to przez to, że tu jesteś?
- Nie. Oczywiście, że nie. Louis…
- To w takim razie o co ci chodzi?
- To nic wielkiego…
- To powiedz. – jego dłoń delikatnie dotknęła mojego policzka. To tak cholernie rozprasza. On robi to specjalnie.
- Naprawdę, nie musisz się przejmować. – odpowiedziałam szeptem, próbując jakoś nie myśleć o jego dłoni na mojej skórze. Jednak on zaczął zataczać powoli kciukiem małe kółka. To jest takie przyjemne. Na dodatek ciągle wpatrywał się w moją twarz bez przerwy.
- Jak powiesz to nie będę. – oj gdybyś tylko wiedział… I błagam weź już kurwa tą rękę!
Postanawiam mu nie odpowiadać. Jednak na jego dotyk nie mogę w żaden sposób zareagować. Po prostu mnie coś blokuje, nie mogę się ruszyć.
Jego twarz niebezpiecznie zbliżała się do mojej. Wstrzymałam oddech bojąc się jego dalszych ruchów. Modliłam się tylko, żeby nie zrobił nic głupiego. Chyba zauważył moje przerażenie i zatrzymał się kilka centymetrów ode mnie.
- Możesz mi w końcu powiedzieć? Jak nie, to będę musiał zrobić to inaczej. – warknął nie odsuwając twarzy.
Nie wytrzymałam i wybuchłam płaczem wtulając się w jego klatkę piersiową. Nie mogłam opanować emocji.
Louis był chyba lekko zdezorientowany, ale po chwili objął mnie swoimi ramionami. Nie odzywaliśmy się do siebie, siedzieliśmy po prostu wtuleni w siebie. Ja cicho pochlipywałam, Louis’owi to chyba nie przeszkadzało. Bujał nami tylko delikatnie na boki próbując mnie uspokoić.

Gdy już się uspokoiłam odsunęłam się od niego. On jednak ciągle trzymał moje ramiona. Spojrzałam na niego a jego twarz ponownie zaczęła się zbliżać do mojej. Nim się obejrzałam jego usta znalazły się na moich. Pomimo, że nie chciałam by do tego doszło pozwoliłam mu na przedłużenie pocałunku. Louis zaczął coraz bardziej pogłębiać pocałunek przez co powoli traciłam oddech. Przysunął się bliżej mnie chociaż myślałam, że to mało prawdopodobne. Trzymał mnie mocno w talii jakby nie chciał żebym się teraz odsunęła. Po chwili gdy już powoli wczuwałam się w pocałunek on postanowił zjechać ustami w stronę mojej szyi. Wtulał się w jej zagłębie delikatnie przesuwając wargami po mojej skórze. Mój oddech przyspieszył i nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Pierwszy raz czułam coś takiego. Dawało to mi tyle przyjemności. Może właśnie dlatego nie potrafiłam przestać. Jednak musiałam to zakończyć. To jest nieodpowiednie.
- Louis... Przestań, proszę... - powiedziałam z trudem. Pomimo mojej prośby nie przestał, wciąż kontynuował zjeżdżając jeszcze niżej. - Louis. Proszę przestań. Nie może... - pisnęłam gdy poczułam jak szczypie moją skórę zębami. - Louis! - powiedziałam głośniej i próbowałam go odsunąć, jednak on ciągle nie przestawał. Chciałam go odsunąć, gdy nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. W duchu podziękowałam tej osobie za to, że przyszła w tej właśnie chwili. 
Louis niechętnie oderwał się ode mnie i wstał by otworzyć drzwi. Gdy wyszedł z salonu szybko podniosłam się z sofy i pobiegłam do łazienki. 

---------------------------------------------------------------------------------------------------
Heej! 
W końcu mam internet!!
Nawet nie wiecie jak bardzo za nim tęskniłam. To było istne piekło! Ehh... 

Dobra już nie ważne. Opowiadanie wróciło. I będę już wstawiać normalnie tak jak powinno być. 
Wiadomo, mogą pojawić się lekkie opóźnienia za które już przepraszam, ale mam z każdym dniem coraz mniej czasu. Nawet już jestem pewna, że w najbliższy poniedziałek nowego nie będzie, bo w ten weekend mam wyjazd do Poznania i nie będę miała kiedy go napisać. Ale we wtorek może mi się uda. Jedno obiecuję na pewno, w ten piątek pojawi się rozdział 16. A będzie tak dlatego, że ten dzisiejszy opóźnił się o cały tydzień. Czyli powinien być już wstawiany dzisiaj 16. 
Mam nadzieję, że docenicie to jak często staram się dodawać i odwdzięczycie się mi za to komentarzami, których jak zauważyłam jest coraz więcej za co OGROMNIE DZIĘKUJĘ !!! 
Wierzę, że będzie ich ciągle przybywało. Jak chcecie mogę was też informować na TT o nowym rozdziale. Wystarczy, że w komentarzu napiszecie swojego TT a zaraz po dodaniu rozdziału zostaniecie powiadomieni. 
Osobiście jednak wolałabym, żeby pojawiali się obserwatorzy. Jest na razie tylko jeden, ale ciągle liczę na więcej. 
No to do następnego ! :D