niedziela, 14 grudnia 2014

Chapter 16.

Po wejściu do środka zamknęłam cichutko za sobą drzwi. Podeszłam do zlewu, odkręciłam wodę i przepłukałam delikatnie twarz.
Dlaczego on to zrobił?  Myślałam, że już wszystko sobie wyjaśniliśmy. Gdy już wszystko było tak jak być powinno oczywiście coś musiało się zepsuć. Nie potrafię go zrozumieć. Chyba chce ponownie skomplikować naszą relacje od nowa. 
Siedziałam w łazience kilka, a może nawet i kilkanaście minut. Cieszyłam się, że Louis nie próbuje w żaden sposób ze mną teraz kontaktować. Niezręcznie byłoby mi teraz z nim rozmawiać. 
Chciałabym, żeby Nela już przyjechała. Nie byłabym z nim teraz sama. Tak bardzo boję się go zobaczyć, ale nie mogę tu wiecznie siedzieć. Poza tym zaczynam się robić głodna. W moim brzuchu burczy coraz głośniej. Nagle usłyszałam delikatne pukanie do drzwi.
- Abi, wyjdź w końcu, pizza ci wystygnie. - powiedział cicho Louis. Po wspomnieniu o pizzy mój brzuch wydał z siebie nieprzyjemny dla mnie odgłos.
Podniosłam się i podeszłam do drzwi nie pewnie naciskając na klamkę. Powoli je otworzyłam, wychylając głowę by sprawdzić czy Louis ciągle stoi gdzieś w pobliżu. Moje obawy się sprawdziły, stał obok drzwi czekając aż wyjdę. Niepewnie wyszłam z pomieszczenia. Louis patrzył na mnie, próbował chyba mnie ośmielić uśmiechając się delikatnie. Odwróciłam wzrok i wyminęłam go kierując się do kuchni gdzie prawdopodobnie znajduje się pizza, którą tak bardzo chcę teraz zjeść.
Słyszałam, że poszedł za mną. Nie wiem czemu, powinien zauważyć że nie chcę z nim teraz zostawać w jednym pomieszczeniu. Wiem, że to był tylko pocałunek, ale ja po prostu nie chcę żeby nasze relacje, które udało się naprawić się znowu zepsuły.
Weszłam szybkim krokiem do kuchni i prawie się rzuciłam na pudełko z pizzą. Chwyciłam jeden kawałek i niczym się nie przejmując włożyłam go do ust. Z każdym kęsem czułam jak mój brzuch się uspakaja. Przy drugim kawałku usłyszałam za sobą cichy chichot. Obróciłam się a przy drzwiach do kuchni zobaczyłam Louisa opartego o blat ze skrzyżowanymi rękami. Patrzył na mnie rozbawiony. Nie rozumiałam co go tak śmieszy. To, że byłam głodna? Co w tym takiego zabawnego?
- Co cię tak bawi?- spytałam z pełną buzią co troszkę śmiesznie zabrzmiało. Louis zaśmiał się głośniej.
- Jeszcze nigdy nie widziałem dziewczyny rzucającej się na jedzenie.- odparł ciągle rozbawiony.
- Nigdy głodny nie byłeś?- spytałam podirytowana. Gdybym to ja się śmiała to nawet boję się pomyśleć co by zrobił.
- Nie o to mi chodzi. - jego poczucie humoru zaczynało mnie irytować coraz bardziej.
- Nie ważne.-  powiedziałam wymijając go, po czym weszłam do salonu. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Jego zachowanie jest dla mnie jednym wielkim znakiem zapytania. Odniosłam wrażenie, że to co niedawno się wydarzyło nie miało miejsca.
Usiadłam na sofie w dalszym ciągu konsumując kawałek pizzy. Usłyszałam ciche kroki za sobą, ale postanowiłam to zignorować.
- Abi.- powiedział stojąc tuż za mną, Milczałam, nie chcę rozmawiać. - Porozmawiajmy. - prosił. W jego głosie usłyszałam niepewność, skruchę i chyba ...strach? Zrobiło mi się go trochę żal, ale to nie zmienia tego, że nie mam zamiaru się do niego odezwać. Patrzyłam tępo w ścianę przede mną na której wisiał telewizor i kilka białych półek. Leżało na nich sporo książek jak i płyt z filmami i jak mi się wydaje nagraniami z koncertów przeróżnych zespołów i wokalistów. Wcześniej nie zauważyłam tego jak dużo ich było. Półki zajmowały połowę ściany, która mała nie była.
- Abi. Odezwij się, proszę. - uniósł lekko głos stając obok mnie i przeszywając mnie swoimi błękitnym tęczówkami. Westchnęłam ciężko przenosząc na niego wzrok.
- Nie mamy o czym rozmawiać. - powiedziałam cicho, chyba za bardzo. Louis przymrużył oczy przyglądając mi się dokładnie.
- Ab, przepraszam za wtedy poniosło mnie, ale po prostu nie mogłem się powstrzymać. - usiadł obok mnie patrząc bez przerwy w moje oczy. - Rozumiem, dlaczego tak się zachowujesz i nie mam do ciebie o to pretensji, ale musisz zrozumieć też mnie. Ja po prostu... Odkąd pierwszy raz cię pocałowałem, czekałem tylko na kolejną taką okazję. Na prawdę przepraszam jeżeli ci się to nie spodobało. - spuścił głowę patrząc na podłogę. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Najzwyczajniej nie spodziewałam się takiej wypowiedzi z jego strony. Czekał na to? Czy to znaczy...? O matko... Zatkało mnie, nie mogę wydusić z siebie żadnego słowa.
- Louis... Ja... - nie mogłam złożyć sensownego zdania.
- Rozumiem, jesteś na mnie o to zła. Masz do tego prawo. Chciałaś przerwać, ale ja na to nie pozw...
- Nie, Louis spokojnie. - przerwałam mu. - To prawda jestem zła, ale chyba zareagowałam troszkę za ostro. Nie powinnam cię tak ignorować. Powinniśmy to sobie na spokojnie wyjaśnić. Ja nam to nie umożliwiłam. - podniósł głowę zaskoczony. Wyglądał jakby w ogóle się takich słów nie spodziewał.
- Nie. Miałaś prawo tak zareagować. - powiedział.
- Skończmy ten temat, ok? Zachowujmy się tak jakby tego nie było. - uśmiechnęłam się do niego. Zauważyłam u niego wymuszony uśmiech, jednak udałam że tego nie widzę. Czy on nie chce zapomnieć? Nie ważne...
Przez resztę dnia spędziliśmy wylegując się w salonie.

----- Następnego dnia -----

Jadłam śniadanie, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Chciałam wstać i pójść otworzyć, ale uprzedził mnie głos Louis'a, że on to zrobi. Wróciłam do jedzenia, ale nie dane mi było skończyć ponieważ do kuchni wpadła z krzykiem Nela.
- ABI!!! - podbiegła i przytuliła się dno mnie. - Tak bardzo tęskniłam. - zachichotałam na jej słowa. - Widziałyśmy się dwa dni temu. - powstrzymywałam się przed śmiechem.
- To były najdłuższe dwa dni w moim życiu. - powiedziała z wyrzutem. Zerknęłam na Louisa stojącego w wejściu do kuchni. Był rozbawiony tą sytuacją. Tak samo jak ja powstrzymywał się od śmiechu.
- Louis. - zwróciła się do chłopaka. - Zaniesiesz mi torbę? - spytała z wielkim uśmiechem. Westchnął ciężko, ale poszedł do przedpokoju i chwycił walizkę a potem skierował się po schodach na piętro.
- Co ty tu właściwie robisz? I jak tutaj przyjechałaś?- wypytywałam dziewczynę.
- W sumie nie wiem po co tu jestem. Harry wczoraj przyszedł i powiedział, że do jutra mam spakować kilka najważniejszych rzeczy. Na początku myślałam, że mnie gdzieś zabiera, ale jak powiedział, że jadę do ciebie to troszkę się zdziwiłam. - mówiła z dziwnym wyrazem na twarzy. - A no i on mnie tu przywiózł po czym powiedział, że on musi wrócić do Londynu.
- To dziwne... - już miałam jej zadać kolejne pytanie, ale do kuchni wszedł Louis.
- Ja na chwilę wychodzę. Za niedługo wrócę. - powiedział i tyle go widziałyśmy.
- Harry już wie?- spytałam, gdy miałam pewność, że Louis nie usłyszy.
- Nie... - odwróciła wzrok.
- Nel nie ukryjesz tego przed nim, kiedyś zauważy.
- Wiem, ale nie mam pojęcia jak mu to powiedzieć. Boję się, że nie będzie tego dziecka chciał.
- Uważam, że za bardzo się przejmujesz. Jak powie, że go nie chce to będzie tylko oznaczać, że nie jest ciebie wart, a co do maluszka to możesz zawsze liczyć na mnie. - uśmiechnęła się do mnie i wtuliła się we mnie. Odwzajemniłam ten gest jednocześnie delikatnie głaszcząc ją po plecach.
- Dziękuję ci. Jesteś najlepsza. - odsunęła się i odetchnęła głośno. - Idę się rozpakować. Kto wie ile tu będziemy. - pokiwałam głową i wróciłam do śniadania o którym już dawno zapomniałam. Zrobiłam zaledwie dwa gryzy kanapki i usłyszałam dzwoniącą komórkę, na dodatek moją. Szybko ją odnalazłam i chwyciłam odbierając bez patrzenia na to kto dzwoni.
- Halo?
- Abigail?- usłyszałam niski męski głos.
- Tak. Z kim rozmawiam? - spytałam niepewnie.
- Jestem Michael. Na pewno się trochę zdziwisz, ale jestem twoim ojcem i od razu cie uprzedzę. Nie to nie są żadne żarty.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam ponownie.
Przepraszam, że tak w ostatnim czasie zaniedbałam tego bloga i macie prawo być na mnie źli. Co kompletnie mnie nie zdziwi. Jednak musicie też się postawić na moim miejscu. Nie jest łatwo być na architekturze, prowadzić dwa blogi, do tego dochodzą mi różne wyjazdy z chóru. Nie wyrabiam już z tym wszystkim. Nawet zaczęłam zaniedbywać odrobinę koleżanki z gimnazjum. Naprawdę z każdym dniem jest mi coraz gorzej. I jeszcze dodatkowo ostatnio nie miałam kompletnie weny. Nie byłam w stanie napisać nawet jednego zdania, bo poprawiałam je kilkanaście razy.
Na szczęście niedługo przerwa świąteczna i będę mieć więcej czasu i może uda mi się nadrobić trochę z rozdziałami.
Tak więc, nie wiem jeszcze kiedy nowy rozdział, ale będę się starała napisać go jak najszybciej.

4 komentarze:

  1. Nawet nie wiesz jak ogromnie się cieszę! Tak strasznie strasznie.
    I wcale nie jestem zła. Tylko trochę byłam rozczarowana gdy wchodziłam a tam pusto ;(
    Ale w końcu jest!
    Abs! Ogarnij dupe! Robić takie halo z powodu pocałunku!? I to w dodatku Z NIM!
    I jedne wielkie CO?!
    Jej ojciec prawdziwy ojciec?! Ale że jak! Omg!
    Czekam teraz z niecierpliwością na nn! :*
    Buziaki :*
    A.

    OdpowiedzUsuń
  2. CUDO!!!!! NAJLEPSZE FF EVER FOREVER. Czemu nie piszesz??????!!!! Nie wiem czy wiesz, ale cierpię... :( Przekazuje Ci całą moją energie, żebyś miała siły, aby napisać następny rozdział. Błagam pisz szybko, no zwariuje. WENY <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale się dzieje ^^ Uwielbiam, gdy życie bohaterów tak się komplikuje xd Rozdział, jak i poprzednie, bardzo ciekawy.
    Czekam na next ;*
    Pozdrawiam
    Seo <3

    OdpowiedzUsuń
  4. http://hunter-fanfiction-harry-styles.blogspot.com

    Detektyw Willow Hunter po długiej przerwie powraca do pracy. Jak się okazuje, do jej zawsze zgranego, odnoszącego sukcesy zespołu, dołącza tajemniczy, wydawać by się mogło nieco niebezpieczny agent FBI, Harry Styles. Wraz z jego pojawieniem się, w mieście rozpoczynają się masowe, niewyjaśnione zabójstwa i porwania. Willow zostaje zmuszona do indywidualnej pracy z mężczyzną. Harry twierdzi, że grupa morderców poluje na kobietę, natomiast Willow uważa to za czystą bzdurę.
    Zobaczymy, kto miał rację..
    "Kurwa, miałeś rację [..]"

    Przepraszam za SPAM pod rozdziałem, nie znalazłam jednak przeznaczonej do tego zakładki. Możesz to usunąć, zignorować, nie wiem, ale byłabym naprawdę wdzięczna, gdybyś weszła i przeczytała ;) Dziękuję :]

    OdpowiedzUsuń